Kielichy wydechu
: 22 lip 2014, 10:09
Witam, przeszukałem forum lecz nie znalazłem problemu jaki mnie dotknął...
Na początku sezonu rozładował mi się doszczętnie akumulator, podładowałem go ładnie prostownikiem i od tamtego momentu trzyma prąd jednak sevenka nie chce odpalac tak jak w poprzednim sezonie, kiedyś wyglądało to tak, że przekręcałem ssanie, uruchamiałem rozrusznik i po chwili ładnie odpalała. Teraz rozrusznik musi trochę pokręcić i ja sam musze pokombinować czy odpalać ją na ssaniu czy gazem (wiem to nie rozwiązanie problemu, ale nie jestem do konca pewien czy to wina akumulatora). Przedwczoraj sprawdziłem jakie mam spalanie w motorze, bo brałem też pod uwagę złą regulacje, ale spalanie wyniosło 5,3 l więc bardzo przyzwoicie...
A teraz wracając do nagłówka tematu: wczoraj jak zawsze próbowałem odpalić silnik który jeszcze nie do końca wystygł po przejażdżce, i efekt był taki sam jak odpalanie na zimnym czyli rozrusznik kręcił i kręcił i nie mógł zapalić, aż w pewnym momencie zapalił ale usłyszałem teki huk ze ja pier..... a po chwili cos mnie jebł.. w kask.
Okazało się, że moją sevenką mogłem zabic i siebie i mame która stała jakieś 10m od motoru. Podczas odpalania wywaliło mi oby dwa kielichy z tłumików, jeden udeżył w auto(dobrze ze trafił w plastik przy lusterku a nie w szybe) i odbił się od niego uderzając mnie w głowe (dobrze ze miałem kask), drugi zaś poleciał w strone mamy i wylądował tuż przy niej... Chłopaki dostałem zawału normalnie, miałem kielichy przymocowane normalnie na 3 (nie 4) nity i nagle tak je wywaliło... Powiedzcie mi co jest z nią nie tak, że sprawa potoczyła się tak a nie inaczej.
P.S sevenka bez tych kielichów mruczy pięknie, więc jakie minusy miałaby jazda bez tych kielichów( bo szczerzę mówiąc nie wiem czy teraz im drugi raz zaufam)...
Pozdrawiam Heybe
Na początku sezonu rozładował mi się doszczętnie akumulator, podładowałem go ładnie prostownikiem i od tamtego momentu trzyma prąd jednak sevenka nie chce odpalac tak jak w poprzednim sezonie, kiedyś wyglądało to tak, że przekręcałem ssanie, uruchamiałem rozrusznik i po chwili ładnie odpalała. Teraz rozrusznik musi trochę pokręcić i ja sam musze pokombinować czy odpalać ją na ssaniu czy gazem (wiem to nie rozwiązanie problemu, ale nie jestem do konca pewien czy to wina akumulatora). Przedwczoraj sprawdziłem jakie mam spalanie w motorze, bo brałem też pod uwagę złą regulacje, ale spalanie wyniosło 5,3 l więc bardzo przyzwoicie...
A teraz wracając do nagłówka tematu: wczoraj jak zawsze próbowałem odpalić silnik który jeszcze nie do końca wystygł po przejażdżce, i efekt był taki sam jak odpalanie na zimnym czyli rozrusznik kręcił i kręcił i nie mógł zapalić, aż w pewnym momencie zapalił ale usłyszałem teki huk ze ja pier..... a po chwili cos mnie jebł.. w kask.
Okazało się, że moją sevenką mogłem zabic i siebie i mame która stała jakieś 10m od motoru. Podczas odpalania wywaliło mi oby dwa kielichy z tłumików, jeden udeżył w auto(dobrze ze trafił w plastik przy lusterku a nie w szybe) i odbił się od niego uderzając mnie w głowe (dobrze ze miałem kask), drugi zaś poleciał w strone mamy i wylądował tuż przy niej... Chłopaki dostałem zawału normalnie, miałem kielichy przymocowane normalnie na 3 (nie 4) nity i nagle tak je wywaliło... Powiedzcie mi co jest z nią nie tak, że sprawa potoczyła się tak a nie inaczej.
P.S sevenka bez tych kielichów mruczy pięknie, więc jakie minusy miałaby jazda bez tych kielichów( bo szczerzę mówiąc nie wiem czy teraz im drugi raz zaufam)...
Pozdrawiam Heybe